Miód wielokwiatowy – sprawdzony przysmak

Produkty naturalne zyskują ciągle na popularności. W świecie zalewanych konserwantami, domieszkami, substancjami udającymi smak i zapach, coraz więcej osób sięga po produkty proste, nierzadko znane od setek czy nawet tysięcy lat. Widać to w medycynie, w kuchni, w codziennym życiu. Jeśli zaś chce się powrócić do korzeni, to na pewno wśród nich znajdzie się garniec miodu.

Zalety miodu

Chyba w każdym miejscu na świecie, w którym żyją pszczoły, jednocześnie są amatorzy produkowanego przez nie miodu. Tak dzieje się od wieków i Polska nie jest tu wyjątkiem. Mamy bardzo długie tradycje pszczelarskie, wcześniej bartnicze. Chociaż był czas, gdy zamiast prawdziwego miodu na półkach królowały produkty miodopodobne, to teraz na szczęście ten trend jest w odwrocie. I dobrze, bo miód ma przecież całe bogactwo zalet. W jego składzie znajdują się enzymy, flawonoidy, kwasy fenolowe – substancje mające działanie bakteriobójcze i bakteriostatyczne. Dlatego też miód wykorzystywany był –  i nadal jest – w medycynie. Stosowany w okładach, dodawany do maści i balsamów, a także pity. Pomaga na problemy z ciśnieniem, układem krwionośnym i oddechowym, jest znanym remedium w przypadku przeziębienia czy grypy. Co ciekawe, najnowsze badania wskazują na jego skuteczność również w przypadku niektórych nowotworów.

Tymczasem miodu nadal jemy za mało… O ile podczas sezonu grypowego sięgamy po niego powszechniej, to już poza nim tylko czasami zagości na kanapce. Szkoda, bo marnujemy jego potencjał… Najbardziej popularny w Polsce jest miód wielokwiatowy, a to dlatego, że najłatwiej go pozyskać, co przekłada się też na cenę. Miody monokulturowe są trudniejsze w pozyskaniu. Do ich produkcji wymagane są duże tereny porośnięte jednym rodzajem drzew czy jednorodną uprawą. W dodatku całość pożytków trzeba zebrać w krótkim czasie. Tak jak na przykład ceniony za delikatność smaku i prześliczny zapach miód akacjowy – kwiaty potrzebne do jego pozyskania kwitną raptem tydzień czy dwa…

Jak jeść miód?

Wielu praktyków medycyny naturalnej mówi, że miód powinien być obecny w naszej codziennej diecie. Oczywiście dietetycy zwracają przy tym uwagę na umiar. Nie chodzi o pałaszowanie dzień w dzień kanapek z miodem, ale dosłownie 2 łyżeczki mogą mieć zbawienny wpływ na organizm. Podkreśla się przy tym, że miód powinien być jedzony na surowo. Obróbka termiczna zmniejsza zawartość substancji prozdrowotnych, więc gotowanie, pieczenie, duszenie czy smażenie mocno ogranicza wartość miodu dla organizmu. Przyjmuje się, że optymalną temperaturą obróbki miodu jest maksymalnie 40 – 50 stopni Celsjusza. Stąd też w klasycznym  „babcinym” przepisie na mleko z miodem i masłem lub czosnkiem poleca się podawać je mocno ciepłe i nie zagotowywać. I co ciekawe ten przepis, zawierający raptem 2-3 składniki, działa nieraz skuteczniej niż faszerowanie się produktami przemysłu farmaceutycznego, w tym antybiotykami….

Do codziennej diety można wprowadzić też wodę miodową. Tu przepis również nie należy do skomplikowanych. To po prostu miód rozpuszczony w wodzie i zostawiony tak na kilkanaście godzin.  Do miodu można dodać też mleczko pszczele – bardzo wartościowy produkt, który niestety jest też kilka razy droższy od miodu, jednak jako domieszka do niego również jest godzien polecenia. Czemu ma służyć taka woda miodowa? Otóż uważa się, że w takiej formie (koniecznie po odczekaniu kilku-kilkunastu godzin) ma ona silniejsze działanie prozdrowotne niż sam miód… A dodając plasterek cytryny i imbiru można z niej zrobić prawdziwą bombę witaminową, idealnie wspomagającą układ odpornościowy. Najlepiej pić ją cały rok, nie czekać na sezon grypowy, bo wtedy na budowanie odporności może być już po prostu zbyt późno…